Kocie potyczki – ciąg dalszy

  Przedstawiamy kolejny głos w sprawie zwierząt biegających luzem po naszym osiedlu.

  Gratuluję i dziękuję autorce listu zamieszczonego w nr. 13 z 17 lipca 2012 roku za rzeczowość oraz jednozna- czność wypowiedzi. Swego czasu ja również opisywałem na łamach „U nas” moje uwagi dotyczące zwierząt w naszej dzielnicy – były to moje rozmowy z właścicielami psów puszczanych luzem w parku przy ulicy Chirona. Cieszy mnie, że coraz częściej widzę pieski biegające po specjalnie przygotowanym wybiegu, który przez pierwszy rok istnienia parku prawie zawsze był pusty. Smucą i jednocześnie śmieszą mnie nadal panie puszczające swoje czworonogi luzem, które na zwróconą uwagę odpowiadają „On nikomu krzywdy nie zrobi” oraz panowie dumnie kroczący ze smyczą w ręku, a piesek biegnąc luzem goni kaczki. Owi panowie na pytanie „Dlaczego pies nie jest na smyczy?” nic nie mówią, tylko dumnie podnoszą głowę i kroczą władczo dalej. Z nadzieją coraz częściej widzę takie obrazek: właściciel psa, robiącego kupę na trawniku w parku lub przed cudzym domem, rozgląda się dookoła - czy nikt nie widzi. To już coś - może zaowocuje to w przyszłości posprzątaniem po pupilu.

  Słusznie Pani podkreśliła szkody wyrządzane przez koty na cudzych działkach. Moja żona co roku pół zielnika miała zniszczone przez koci mocz i kał. Musieliśmy zabezpieczyć zielnik urządzeniem wydającym dźwięki odstraszające koty. Chciałbym dodać, że koci kał i mocz jest również poważnym zagrożeniem dla zdrowia małych dzieci - zwłaszcza bawiących się w piasku.
  Rozumiem, że trudno się uchronić przed niechcianą wizytą bezpańskich zwierząt, ale przymusowe goszczenie niechcianego kota sąsiada nie jest sposobem na poprawę stosunków dobrosąsiedzkich.

KOMENTARZE

brak komentarzy

DODAJ KOMENTARZ



kod: unas