Lody waniliowe

    Nie będę nikogo przekonywał, że najlepsze są lody waniliowe. Są i koniec. Przekonywał nie będę, bo ledwie bym zaczął, a już w połowie zdania zwolennicy truskawkowych snadź zlizaliby ze mnie tę bezwstydnie zuchwałą, waniliową pewność. Nie wspominam nawet o pretorianach innych smaków - im bliżej czekolady, tym większa zawziętość.

    Waniliowe są oczywiście najlepsze, ale pod jednym, absolutnie koniecznym, warunkiem. Warunkiem sine qua non, jakby z pewnością powiedział mój kolega naukowiec.

    Zatem waniliowe są najlepsze tylko wtedy, gdy są gałkowe, dobrze zmrożone i o jednolitej konsystencji. Jest też konieczne, aby serwować je w wafelku przypominającym kubeczek. Żadnych cienkich rożków, po których roztopiony lód ścieka na palce. Żadnych waflowych pucharków, gdzie nie wiadomo po co wtykają parasolkę z wykałaczki i bibuły (i jeszcze każą to jeść absurdalnie małą plastikową łyżeczką). No, chyba że ktoś bierze jedną gałkę waniliowych - wtedy rożek. Ale branie jednej gałki to czysta zbrodnia. Przemierzyłeś pół Gdańska i bierzesz jedną gałkę? Hipokryto! Gdzie twój rezon, gdzie żądza smaku, gdzie chęć zaspokojenia zmysłów? Weź najmniej cztery gałki w kubeczku, rozkoszuj się, zjedz niespiesznie i uśmiechnij się po wszystkim. Następnym razem waniliowych może nie być i jedyne, co ci pozostanie, to wspomnienie...

    A weźcie tzw. lody kręcone. Cóż za ponury substytut smaku. Zawsze białe albo zawsze czarne; "śmietankowe" lub "czekoladowe". Maszyny, z których do rożka wpełza ta pasta do zębów, przypominają dystrybutory na stacji paliw. Warczą zresztą tak samo. Rozpacz. Nie wiadomo, jak się za takiego loda zabrać: wsadzić go w usta, lizać z boku, podlizywać od spodu, czy też wykonywać te czynności naprzemiennie? W sumie na jedno wychodzi, bo palce i tak ubabrane. Maximum perversum, moi mili.

    Jeśli kochasz kogoś całą mocą swej woli i zmysłów, będzie ów dla ciebie jako te lody waniliowe - najlepszy na świecie. Jeśli tak kochasz, nigdy nie nasyci cię jedna gałka i zawsze będzie ci mało. Jeśli tak kochasz, żaden inny smak nie zbliży się do choćby wspomnienia tego jedynego - najlepszego. Jeśli tak kochasz, żaden zamiennik, choćby najbardziej wymyślny, nie zagłuszy w tobie przekonania, że to tylko zamiennik jedynego - najlepszego na świecie - smaku. Jeśli zatem tak kochasz, żaden widok nie zmąci obrazu właściwego - obrazu najlepszego. Pokusa jest bowiem wszędobylska: nie jest grzechem na nią patrzeć, lecz jej ulec.


 

KOMENTARZE

brak komentarzy

DODAJ KOMENTARZ



kod: unas