Święta zaczynamy... w listopadzie

2012-11-17 09:08:07

     Ledwo opuściliśmy groby naszych bliskich, a już sklepy wystartowały z tematem świąt. Dziwne uczucie, kiedy za oknem nie ma jeszcze śniegu, wręcz czuć jesienną chandrę, a wątek świąt już rozwija skrzydła. Oczywiście - ktoś powie, że przecież co roku wygląda to tak samo. A ja się pytam: Po co tak szybko? Czemu to początek listopada jest startem sklepowego szału prezentów, z pierwszą metą wyznaczoną na 24 grudnia? Tu warto dodać, że mamy też drugą metę, czyli około dwutygodniowy okres po świętach, kiedy to za otrzymane na święta pieniążki kupujemy lub wymieniamy prezenty.

 

     Jednak - z punktu widzenia „marketingowców” - okres jesiennej chandry wydaje się być doskonałym czasem na zakupy. Ponura pogoda wprawia nas w nieprzyjemny nastrój, a mała ilość słońca zniechęca do uśmiechu na twarzy, wręcz ujawnia agresję czy depresję. I tak ponure społeczeństwo, zachęcone kolorowymi i intrygującymi reklamami, trafia do wielkich sklepów i rozpoczyna „maratony”. Najczęstszym słowem wśród „maratończyków” jest, odmieniany przez każdy przypadek, rzeczownik święta. Dodatkowo witryny sklepów prześcigają się w świątecznych dekoracjach czy coraz to wyższych obniżkach. „Maratończykom” wystarczy jednorazowy zakup i już czują się lepiej. Na twarzy pojawia się zadowolenie, że lista prezentów została skrócona o jeden punkt. Zdarza się, że znalezienie prezentu dla jednej osoby planujemy na określony dzień. A zatem, jutro lub pojutrze ciąg dalszy „maratonu”. Z jednej strony społeczeństwo narzeka na szybko uciekający czas spędzany na zakupach, a z drugiej - każdego roku postępuje tak samo.

 

     Tak właśnie to działa. Jesteśmy zakleszczeni w świecie, w którym okres przedświąteczny wyznaczają „marketingowcy”. Zaczęliśmy listopad... Zaczęliśmy święta...

awar

KOMENTARZE

brak komentarzy

DODAJ KOMENTARZ



kod: unas